Jan od Krzyża

Posted in the mask & mirror with tags , , , on 14 grudnia, 2023 by nayenezgani

Jan od Krzyża to jeden z największych mistyków Kościoła katolickiego. Podobnie jak św. Teresą z Avila, został uznany za doktora Kościoła. Razem też są uznani za reformatorów zakonu karmelitów, do którego należeli (są „rodzicami” karmelitów bosych). Tych podobieństw między tymi świętymi z Hiszpanii można by znaleźć wiele, bo oboje się znali i współpracowali ze sobą. Oboje też mają w swych korzeniach żydowski pierwiastek. Oboje też musieli zmagać się ze sprzeciwem hierarchów kościelnych w swej misji reformatorskiej. Przyszło im żyć w XVI wieku, który był areną reformacji i wojen religijnych w Europie.

Wiele myśli kotłuje we mnie, kiedy myślę o Janie od Krzyża. O niezwykłym posłuszeństwie, które mimo sprzeciwu nie pozwoliło mu się zbuntować przeciwko Kościołowi (i być może na tym też polega świętość niektórych). Myśli o Hiszpanii, które w tamtym okresie dała światu wielu świętych, która kwitła kulturą nie tylko religijną (Cervantes). Jego rysunek Ukrzyżowanego zainspirował słynny obraz Salvadora Dali. A jego poezja inspiruje: do poematu Ciemna noc duszy, przepiękną muzykę skomponowała kanadyjska harfistka, multiinstrumentalistka i wokalistka znana z nieziemskiego głosu Loreena McKennitt.

Loreena McKennitt – The Dark Night of the Soul

Światowy Dzień Ubogich (World Day of the Poor)

Posted in the mask & mirror with tags , , , on 19 listopada, 2023 by nayenezgani

Dziś w Kościele obchodzony jest VII Światowy Dzień Ubogich. A mottem w orędziu papieża Franciszka słowa ze starotestamentowej księgi Tobiasz: Nie odwracaj twarzy od żadnego biedaka (Tb 4, 7).

Myślę, że każdy z Polaków w ostatnim roku okazał swoją życzliwość i wsparcie (zwłaszcza uchodźcom z Ukrainy), to jednak mamy to do siebie (a przynajmniej ja mam), że z czasem przyzwyczajamy się do sytuacji. Mówimy sobie, „co ja mogę zrobić” lub „przecież sam nie zmienię świata”. I takie dni jak TEN są potrzebne, by przypomnieć sobie, że warto pomagać…

A może nawet, że to nasz chrześcijański obowiązek, który płynie wprost ze słów Jezusa…

Przypominam sobie spotkanie, które w minioną niedzielę odbyło się w naszej kaplicy. Spotkanie z przedstawicielami warszawskiego KiK-u. Wobec kryzysu imigracyjnego i problemów na granicy z Białorusią zorganizowali pomoc, bo tym dla nich jest bycie chrześcijaninem, bycie obywatelem cywilizowanego państwa. Ratowanie ludzie, wszystkich i każdego z osobna. Bez względu na kolor skóry i wyznanie. Współtworzą Podlaskie Ochotnicze Pogotowie Humanitarne.

Na tyle na ile potrafi, niosą pomoc tym, którzy próbują dostać się do „europejskiego raju”. W swym poświęceniu, i walce z obojętnością władzy, sztywną hierarchią kościelną oraz skrupulatnymi służbami, które wszędzie wietrzą przemytników wspinają się na wyżyny człowieczeństwie, niosąc pomoc medyczną, ciepłą strawę i suche ubrania; a przede wszystkim miłość bliźniego. W tym poświęceniu wydają się niemal don Kichotami, których Zachód nie potrzebuje i nie za bardzo chce widzieć. Słuchając ich opowieści jeżył się włos na głowie… z drugiej strony ich wiara w człowieka wydawała się naiwnie idealistyczna. Ale w takich chwilach przypominam sobie św. Franciszka z Asyżu, brata Alberta i matkę Teresę z Kalkuty, którzy z równie utopijną naiwnością postanowili zmienić świat… To tacy boży wariaci są lampami, które rozświetlają drogę do Boga.

Z tym dniem i przesłaniem pięknie współgra utwór zespołu niemaGotu, który po raz pierwszy usłyszałem na płycie „Nieśmiertelni” – wspólnym projekcie Salezjańskiego Wolontariatu Misyjnego i muzyków zebranych przez Darka Malejonka. Projekcie, który był wsparciem dla ofiar wojny w Syrii. Przesłanie z utworu „Aleppo-Warszawa” jest wciąż aktualne: Mur obojętności runie gdy do walki wkroczy MIŁOŚĆ.

niemaGotu – Biada

Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego

Posted in the mask & mirror with tags , , , , , , , on 28 października, 2023 by nayenezgani

Tytuł mówi sam za siebie. Będzie o powieści historycznej Aleksandra Dumasa, czyli o Trzech muszkieterach. A może bardziej o historycznym wątku, który tam się pojawia. Otóż 28 października 1628 roku zakończyło się oblężenie twierdzy hugenockiej La Rochelle. Oblężenie, którego sukces pozwolił kardynałowi Richelieu osłabić pozycję polityczną protestantów przy jednoczesnym zachowaniu tolerancji religijnej we Francji. Godne to odnotowania, ponieważ z powodu zachowania przez hugenotów prawa do swego wyznania i kultu sam Richelieu zrobił sobie wrogów w otoczeniu oraz w osobie – dotychczasowej protektorki – królowej Marii Medycejskiej, matki Ludwika XIII. Godne to też uwagi z tego względu, że w tym samym czasie Anglia nie dawała takich praw katolikom na swojej wyspie.

Swoją drogą to ciekawe, że obraz z popkultury ma większą moc niż „prawda historyczna”. Obraz zaś kardynała jak człowieka podstępnego, który kieruje się własnym interesem jest bardzo krzywdzący. Bez Armanda Jeana du Plessis nie byłoby potężnej Francji Ludwika XIV. Ale – jak to było powiedziane w Misiu Stanisława Barei: jest prawda czasu i prawda ekranu.

Wracając zaś do powieści Dumasa, jest tam piękna scena, kiedy trzej muszkieterowie wraz z d’Artagnanem spędzają śniadanie w bastionie św. Gerwazego. Biesiadują pod ostrzałem wroga i świetnie się przy tym bawią. Humor tryska tam jak najlepsze wino. Ale niestety im bliżej naszych czasów tym bardziej adaptacje schodzą na manowce. Już nie pamiętam, czy wersja z 1993 roku ma tę scenę, czy nie. Na pewno jednak broni się muzyką trzech muszkieterów szeroko rozumianego rocka.

Bryan Adams, Rod Stewart, StingAll For Love

20 października…

Posted in the mask & mirror with tags , , , on 21 października, 2023 by nayenezgani

czyli wczoraj ukazała się solowa płyta Duffa McKagana, basisty Gun’n’Roses pod tytułem Lighthouse. Zachwycił mnie pierwszy singiel z tej płyty, który ukazał się już w maju (ale nie zdążyłem z nim na czas). This is the song powstał podczas ataku paniki, kiedy gitara i melodia to była jedyna forma samoobrony Duffa. Ta piosenka ma siłę modlitwy…

Duff McKagan – This Is The Song

…wczoraj również odbył się pogrzeb Janusza Grudzińskiego (zmarł 2. października), klawiszowca Kultu. Trudno sobie wyobrazić przeboje tej formacji bez wkładu Janusza i to mimo, że już od 2020 roku nie gra z Kazikiem Staszewski. Tu dam Totalną stabilizację, choć to nie przebój, to jednak utwór ze słowami Grudzińskiego. Jakże aktualne, jak zresztą wiele utworów tej warszawskiej kapeli. Rzekłby, że to muzyczni reporterzy życia nad Wisłą. Spoczywaj w pokoju Xiążę Warszawski.

Kult – Totalna stabilizacja (sł. J. Grudziński)

Xiąże Warszawski – Spacer po Warszawie

Vs.

Posted in the mask & mirror with tags , , on 12 października, 2023 by nayenezgani

Druga płyta Pearl Jam. Nie tak przebojowa, choć Daughter jest jednym z najważniejszych i największych utworów. Ale ponieważ to już trzydzieści lat, to na tę chwilę coś nostalgicznego, co bardziej się rozumie dziś niż wtedy…

Pearl Jam – Elderly Woman Behind the Counter in a Small Town

Muzyka z Antypodów

Posted in the mask & mirror with tags , , , , , , , , , , on 7 października, 2023 by nayenezgani

Urodził się niemal w tym samym czasie (20 lipca 1797 r.), co Mazurek Dąbrowskiego, w wiosce, która dziś jest częścią Poznania. Zmarł 76 lat później w Londynie. Wczoraj 6 października minęła 150 rocznica jego śmierci. To oczywiście Paweł Edmund Strzelecki. Pierwszy Polak, który odbył naukową podróż dookoła świata i w dodatku pokrył ją całkowicie z własnych funduszy.

Więc skąd ten tytuł? Dla kogo postać Strzeleckiego i geografia Australii są choć trochę znane, uzna moje informacje za tajemnicę poliszynela. W swej niemal dziesięcioletniej podróży (1834-43) ostatnim etapem przed powrotem do Europy (Wielka Brytania) był długi pobyt w Australii. Zaowocowało to wydaniem książki o etnografii, historii, geologii tego piątego kontynentu. A każdy kto choć raz uczył się najwyższych szczytów górskich pamięta, że w Australii jest to Góra Kościuszki. A nazwę tę nadał temu wierzchołkowi właśnie Edmund Strzelecki. Ci, co dokładniej studiują mapy znajdą także góry i rzeki nazwane w ojczyźnie Aborygenów na cześć polskiego podróżnika. A ponieważ jest to blog głównie muzyczny to pamięć o Wielkim Polaków uczczę muzyką właśnie z tej krainy, której poświecił wiele swoich lat, i której też zawdzięcza pamięć o sobie. (Rozważałem także Irlandię, w której – jako dyrektor Brytyjskiego Stowarzyszenia Pomocy niósł wsparcie Irlandczykom podczas Wielkiego Głodu. Ale do powrotu na Zieloną Wyspę będzie jeszcze wiele okazji… tu zaś wrzucam to tylko, aby ukazać mniej znaną twarz Strzeleckiego ). Na koniec wspomnę, że w dwusetną rocznicę urodzin prochy Strzeleckiego sprowadzono do Poznania, gdzie spoczywają w krypcie zasłużonych Wielkopolan (Kościół św. Wojciecha).

A zatem mój top 5 australijskiej muzyki.

5. Lewis Burns, Traditional Didgeridoo rhythms (Didgeridoo – to ten niezwykły instrument w kształcie długiej rury). Zetknąłem się z nim na studiach, kiedy okazało się, że jeden z moich kolegów gra na didgeridoo. A jako, że ten samouk Edmund zajmował się między innymi etnologią, nie mogło zabraknąć tradycyjnej aborygeńskiej muzyki.

4. Midnight Oil – Blue Sky Mine (To przejmująca piosenka o mieszkańcach Wittenoom, nieistniejącego już miasteczka, gdzie w połowie XX wieku wydobywano azbest. Nie będę się rozpisywał o szkodliwości tej rakotwórczej substancji, ani o tym, że liczy się zysk kosztem człowieka… najlepiej oddaje to sama piosenka).

3. Silverchair Tomorrow (Australijski akcent na grunge’owej scenie. Muszę przyznać, że ich wideoklipy niezbyt mi się podobały – vide: Freak – ale sama muzyka wpadała w ucho. Do tego jest w niej młodzieńczy bunt, który się nie starzeje…).

2. INXS – Never Tear Us Apart (To jeden z tych zespołów, które odkryłem chyba jeszcze w podstawówce. I którego kasetę wtedy kupiłem. Mogłoby się znaleźć tu wiele innych piosenek, a tę wybrałem między innymi za panoramę czeskiej Pragi i skojarzenia).

1. AC/DC – Back In Black (Moim zdaniem niekwestionowany rockowy król Australii. Znów piosenek wiele wspaniałych utworów i tylko z ich repertuaru można by zrobić top 5).

Wolność (i Święto Trąbek)

Posted in the mask & mirror with tags , , , , , , , , , on 15 września, 2023 by nayenezgani

Jom ha-Acmaut, czyli Dzień Deklaracji Niepodległości. A niepodległość Izraela ogłoszono 5 ijar, czyli drugiego miesiąca żydowskiego kalendarza. W tym roku 5 ijar przypadał na 26 kwietnia. Natomiast według naszego kalendarza Deklaracja Niepodległości Izraela nastąpiła 14 maja 1948 roku.

Ten wstęp związany z datacją przypomina mi, jak dawno i ile razy planowałem wstawić ten wpis. I jak widać dopiero dziś mi się to powiodło. No może nie do końca… Planowałem to zrobić w jakieś żydowskie święto, ale wciąż mi uciekały. Dlaczego dziś? Jak podaje druga część tytułu – Święto Trąbek. Tak zwany jest ten dzień w polskiej tradycji (być może to zasługa obrazu Aleksandra Gierymskiego pod takim tytułem). Wzięło się to od hebrajskiego Jom Trua (dzień Trąbienia), gdyż dmie się wielokrotnie w róg (szofar). Inna jego nazwa (dla mnie bardziej znana) to Rosz ha-Szana, hebrajskie Głowa Roku, czyli Nowy Rok. Dla Żydów zarówno tych z diaspory, jak i mieszkańców Izraela to początek 5784 roku.

Żydzi na obrazie Gierymskiego „Święto Trąbek” modlą się. Jest to bowiem pierwszy z Dziesięciu Dni Pokuty (Jamim Noraim). A ich zakończeniem jest Jom Kippur (Dzień Pojednania). Tego dnia modli się i pości każdy Żyd, aby Bóg zapisał go na kolejny rok do Księgi Życia. Bóg odpuszcza w swym miłosierdziu grzechy wszystkim, którzy ze skruchą do Niego przychodzą…

Mamy więc wyzwolenie od grzechu i mamy też wyzwolenie państwa: Erec Israel. Kiedy napisałem te słowa zawiesiłem się, jak system komputerowy, który wykonuje zadanie niewykonalne. Poczułem cały ciężar teologii, którego udźwignąć nie jestem w stanie. Lud wybrany przez Boga przez dwa tysiące lat czekał na powrót do Ziemi Obiecanej; Naród wybrany, który przy czwartym toaście sederowej uczty życzył sobie: „Za rok w Jerozolimie” i który wierzył, że Mesjasz przyniesie im to wyzwolenie oraz powrót z diaspory. Paradoksalnie wielu ortodoksyjnych Żydów, którzy wrócili do ziemi praojców nie uznaje niepodległości Izraela, bo nie stało się to za sprawą obiecanego zbawcy, Pomazańca. Z drugiej strony, kiedy oglądałem zdjęcia z 1967 roku, gdy Izraelczycy w mundurach tańczą pod Ścianą Płaczu, unosił się tam niemal religijny zachwyt (tu i tam). Bo czymże jest Jeruzalem, jeśli pominie się Świątynie Salomona? Świeckie państwo, które w godle ma menorę.

Nie sposób uciec od swej przeszłości… (to też w kontekście mojej ojczyzny, która szuka tożsamości pomiędzy tradycją a nowoczesnością). Więc przyszła wolność. Niepodległe państwo, jak przeczytałem w pewnej książce: jedyna utopijna ideologia (syjonizm), która zakończyła się powodzeniem. Spełnienie
marzeń? A jednak Żydzi wciąż modlą się, wciąż podczas tych Dni Pokuty, proszą Najwyższego, aby zapisał ich w Księdze Życia. Co więc jest ważniejsze wolność państwa, czy wolność duszy? Zbiorowość ludu czy jednostka? Tak, ta jednostka kształtuje się w konkretnej zbiorowości. Nie może istnieć poza nią, aby stała
się tym, kim ma się stać.

Wybór może dokonać się tylko w wolności.

Przez blisko dwa tysiąclecia stykali się z odrzuceniem, nazywani „mordercami Jezusa”. W niektórych miejscach zmuszani, aby przyjąć Jezusa. I przyjmowali go, aby uniknąć prześladowań, co nie zawsze chroniło przed nimi. Z drugiej strony, kiedy czyni się coś pod przymusem, nie jest to szczere. Nie powinno więc nas dziwić, że jeśli te „nawrócenia” były na pokaz. W głębi zaś serca pozostawali przy Torze. To była ich tożsamość. A dziś?

Dziś trafiam na niebiańską muzykę, w języku w którym powstała Tora. Izraelczycy śpiewają na chwałę Boga! Na chwałę Mesjasza, który wyszedł spośród ich Ludu, aby przynieść wolność od grzechu wszystkim. Niesamowicie relaksuje mnie ta muzyka i nastraja pozytywnie. A do tego świadomość, że w wolności wybierają Drogę, Prawdę i Życie… Oto fenomen Żydów mesjanistycznych, którzy pozostając wierni Staremu Przymierzu, uznali w odrzuconym Jeszui prawdziwego Mesjasza. Widzę to niemal jak zbliżające się spełnienie słów św. Pawła z listu do Rzymian o nawróceniu Żydów (Rz 11, 25-32).

Shilo Ben Hod tworzy niesamowitą muzykę… Wybrałem dwa utwory: Bamidbar, czyli „Na pustyni” to hebrajska nazwa czwartej księgi Tory (w Biblii tysiąclecia to księga Liczb). Stare Przymierze łączy się z Nowym. Natomiast Hatikva, czyli Nadzieja, to nazwa hymnu państwa Izrael. A choć to nie hymn, to jest dla mnie jak hymn, jak psalm, który opowiada o wierności Boga, mimo, że Go odrzuciliśmy… (co dzień zdarza mi się Go odrzucać w drugim człowieku, bo… jestem zmęczony, nie mam czasu, mam coś ważniejszego na głowie). Porywa serce – Posłuchajcie sami.

Shilo Ben Hod – Bamidbar (In The Desert)

Shilo Ben Hod – Hatikva (The Hope)

Hałaśliwe hidżaby (Noisy hijabs)

Posted in the mask & mirror with tags on 22 sierpnia, 2023 by nayenezgani

Oto muzułmański głos Indonezji. Oto żeński głos islamu. Oto metalowe trio z zachodniej Jawy: Voice of Baceprot. Marsya (wokal i gitara), Widi (bas) i Sitti (perkusja) to moje odkrycie tych wakacji. Dlaczego taki tytuł wpisu: hidżab to kobiecie nakrycie głowy w islamie, w którym występują te artystki, a słowo baceprot to w języku sundyjskim znaczy hałaśliwy. I trzeba przyznać, że są zwracają uwagę nie tylko „hałasem”, ale także tekstami. Miałem problem z wyborem jednej piosenki, więc są dwie.

Voice of Baceprot – God Allows Me (Please) to Play Music

VOB – The Enemy of Earth is You

Pozostałe utwory z nocy flamenco

Posted in the mask & mirror with tags , , , , on 21 sierpnia, 2023 by nayenezgani

Sevillanas al Sentir: Vente a Razones / Mi Guitarra / Mar Traidora / Son Tus Ojos Verdes

La Boda de Luis Alonso: Intermedio · Rafael Fruhbeck de Burgos · Jerónimo Jiménez

El Junco – Alegrías Sin Taconeo

Plácido Domingo – Granada

Come take a break and go Mallorca

Posted in the mask & mirror, top 5 with tags , , , , , , , , , on 20 sierpnia, 2023 by nayenezgani

To cytat z wielkiego wakacyjnego hitu lat 90-tych (Loft, Mallorca). I choć nie słucham disco, to będąc na wakacjach nad polskim możemy nie sposób było nie usłyszeć tej piosenki. Być może zresztą takie hity wydają się bardziej znośne od muzyki disco lat 20-tych XXI wieku, bo łączą się ze wspomnieniem młodości…

I w tym roku wakacyjną przerwę spędziliśmy na największej z wysp archipelagów Balearów. Hiszpański raj dla turystów (zresztą nie jedyny w tym rozległy i pięknym państwie). Doświadczenie Majorki jest zupełnie inne niż greckie doświadczenie. W najbliżej okolicy dominowały hotele, jakby właśnie tym żyła wyspa. Na Kos nie musieliśmy płacić za leżaki i parasol na hotelowej plaży – na Majorce ta przyjemność kosztowała 15€ (choć z tego, co czytam „ruch ręcznikowy” przeciwko płatnym plażom narodzić się w tym roku w Grecji). Nie wiem też, czy to polityka państwa, czy raczej hoteli, ale w hotelu w ojczyźnie Perseusza animatorzy (i nie tylko) byli z całej Europy i może dzięki temu łatwiej było mi ich zrozumieć. W hotelu w ojczyźnie Don Kichota wszyscy byli Hiszpanami (w znaczeniu hiszpańskojęzyczni albo może obywatele Hiszpanii, bo na plakietka niektóre imiona były muzułmańskiej)… Zaskoczył mnie też deszcz (dosłownie, bo nie spodziewając się tego zostawiłem na tarasie ręczniki) i brak cykad…

Ale ponieważ to moje muzyczne wspomnienia, to oddaje głos jeden z pierwotnych muz: Aojde. Choć tym razem rzadziej korzystaliśmy z oferty kulturalnej to jednak zapadła dzieciom w pamięci chu chu ua (często w wersji niemieckiej lub angielskiej ze względu na gości. Ale tu będzie hiszpańska).

Chiki Toonz – Chu chu ua (spanish version)

Były oczywiście wieczory ze światowymi hitami muzyki filmowej, disco lub Micheala Jacksona. Mnie zachwycił ostatni wieczór z tańcami flamenco i muzyką hiszpańską. Pewnie jakiś specjalista od razu powie, że flamenco to nie Baleary, a Andaluzja; a nawet, że to element kultury andaluzyjskim Romów, a ruchy (i wykorzystanie nóg jako instrumentu perkusyjnego) przypominają hinduski taniec katak. I wszystko to jest prawdą (może z wyjątkiem tego ostatniego, bo przecież istnieją podobne idee, które niezależnie powstają w różnych odległych zakątkach). Artyści, którzy wtedy występowali, to prawdziwy artyści, którzy wiele lat musieli spędzić na nauce tych tańców i z jakichkolwiek rejonów Hiszpanii pochodzą, godni są aby o nich napisać. Ruch, choreografia, rytm, klaskanie lub gra na kastanietach, przytupy, barwne stroje to muzyczna podróż, której nic nie odda (nawet utwory, które posłużyły za tło). Tu muszę przyznać, że z pomocą przyszło mi wyszukiwanie utworów, które jest wbudowane w google. Choć nie odtworzę tu tańców, to wracam do utworów z sierpniowej śródziemnomorskiej nocy…

Duo de Trois – Gallardo – David Pena Dorantes

Terry Muska – Leyenda

Jose Manuel El Mani – Ay, que te como

I tych utworów było wiele jeszcze nie wszystkie sprawdzałem. Z tych zaś, które wyłapała wyszukiwarka smartfona musiałem dokonać selekcji, co pozostanie na dłużej, a co pryśnie wraz ze świtem nowego dnia pracy…
I na zakończenie ostatni utwór:

Manolo Carrasco – Gades