Archiwum dla Lipiec, 2019

Komiksy

Posted in the mask & mirror, top 5 on 15 lipca, 2019 by nayenezgani

Zanim polubiłem czytanie książek, uwielbiałem oglądać atlasy oraz komiksy. I ta miłość pozostała. Za ten wpis zabierałem się już w maju, gdy w moim mieście odbywały się dni komiksu, potem w czerwcu, kiedy dowiedziałem się o śmierci Macieja Parowskiego, który był współtwórcą Funky Kovala. Od tego zaś misiąca we Wrocławiu można oglądać wystawę prac Grzegorza Rosińskiego (aż do połowy września).

Twórczość Rosińskiego poznałem, kiedy w moje ręce wpadł magazyn Relax, a tam fragment – oczywiście, jak mogłoby być inaczej! – Thorgala. I od razu chciałem sięgnąć po więcej. Nie było to łatwe, ale gdy już mi się udało zdobyć pierwszy tom „Zdradzona czarodziejka” wydany przez KAW, byłem zachwycony. I chciałem więcej. Znów trzeba było czekać i szukać, ale się opłaciło. I tak trwało to długie lata, a z czasem powiększała się liczba tytułów (najpierw tego duetu) Yans, Shninkiel i innych, choć zawsze stroniłem od Marvela czy DC. Chyba nie trafiłem w ten moment (za wcześnie się urodziłem;), aby złapać bakcyla. Choć przyznam, że niektóre Batmany mi się podobały…

I w zasadzie kiedy zacząłem zbierać listę top 5 komiksowej muzyki okazało się, że jest z nią krucho. Stąd takie opóźnienie…

5. Led Zeppelin – Immigrant Song

Ten utwór lubię od bardzo dawna, ale film Thor Ragnarok sprawił, że kojarzy mi się właśnie z tym filmem. Sprawił też, że nabrałem ochotę na poznanie innych bohaterów Marvela. Ktoś mógłby mi zarzucić, że to jednak film nie komiks (podobnie jak np. Strażnicy Galaktyki z równie odjazdową muzyką), ale bez komiksów nie byłoby filmów.

4. Gorrilaz – Clint Eastwood. Dziwne, prawda, ale jest coś w klimacie tego animowanego klipu, co przypomina mi Rat Queens, że musiałem to umieścić na mojej liście.

3. Wamdue Project – King of my Castle. Znów przypadek, kiedy nie znam komiksu, a jedynie film – anime „Ghost in the Shell”. Kiedy pierwszy raz zobaczyłem to video, nawet nie interesowałem się mangą czy anime, bo ta kojarzyła się jedynie z Pokemonami lub „Czarodziejką z Księżyca” – czyli nic dla mnie. Ale ten klip sprawił, że chciałem obejrzeć ten film, chciałem, żeby to był fragment jakiegoś filmu, a nie tylko animacja na potrzeby zilustrowania muzyki. I doczekałem się, a nawet odkryłem piękno japońskiej sztuki komiksowej np. Vagabond, Samotny wilk i szczenię, itp.

2. U2 – Hold me, Thrill me, Kiss me, Kill me. To oczywiście Batman i choć bardziej pamiętam te Burtonowskie, to jednak muzycznie króluje ten Batman Forever.

Numer 1 – nie mogło być inaczej. To musi być Thorgal, od którego się zaczęło i z którym się „wychowywałem”. Oczywiście nie jest tak, że nie znałem i nie lubiłem innych: miałem i czytałem Tytusy, Kajki i Kokosze, Żbiki, Kleksy i Baranowskiego, komiksy ze Świata Młodych, w zasadzie wszystko co się ukazywało w PRL-u, ale…

… to właśnie Thorgal sprawił, że zmieniło się to w pasję. A dlaczego In The End? Dla mnie ten monumentalny posąg kobiety od pierwszego spojrzenia przypomina (kojarzy się) z bezimienną boginią z Krainy Qa. Czyż nie

Linkin Park – In The End

Wołyń 1943

Posted in the mask & mirror on 11 lipca, 2019 by nayenezgani

Z XVII wieku w wieku XX. Ale to wciąż – od wczorajszego wpisu – Wołyń. Bo Beresteczko to też Wołyń, też Ukraina, też ta sama bolesna rana… Kilkaset lat, a ta sama niechęć. Nie wiem… Dostałem kilka lat temu komiks, czarno-biały o zbrodni Wołyńskiej. Ale nie byłem w stanie go przeczytać. Nie wiem, co bym myślał o Ukraińcach, gdyby moje korzenie były stamtąd. Z tamtej wspólnej, podzielonej ziemi…

Najlepiej oddać więc głos komuś, komu to jest bliskie. Krzesimir Dębski.

Właśnie 11 lipca 1943 roku w kościele w Kisielinie doszło do zbrodni… jak w wielu miejscowościach na Wołyniu w tamten dzień. Czy ta zbrodnia wypływała w jakimś stopniu z powstania Chmielnickiego z tamtej bratobójczej wojnej? Czy zło ma jakieś korzenie, źródło poza nienawiścią? …

Nie piszę tego dla podtrzymywania wrogości, ale dla pamięci… bo to część naszej historii, dla prawdy… i przede wszystkim dla ofiar: cześć ich pamięci!

Krzesimir Dębski o genezie swojej książki „Nic nie jest w porządku”

Krzesimir Dębski – Kres Kresów

Krzesimir Dębski – Husaria ginie  (z filmu Ogniem i mieczem)

 

Beresteczko 1651

Posted in the mask & mirror on 10 lipca, 2019 by nayenezgani

Powstanie Chmielnickiego. Wojna, która cieniem i resentymentem położyła się między Polakami a Ukraińcami… Przekroczony granice, po których kompromis nie był już możliwy. Coś w tym jest, że najkrwawsze wojny to wojny domowe…

Ugoda w Zborowie, która mogłaby stworzyć Rzeczpospolitą Trzech Narodów nie miała szans wejść w życiu. Zamiast tego doszło do bitwy pod Beresteczkiem. Tym zwycięstwem kończy się powieść Sienkiwiecza Ogniem i mieczem, bowiem to dzieło powstawało, kiedy moi przodkowie potrzebowali „pokrzepienia serc” w latach niewoli. Dobrze więc, że Jerzy Hoffman w swojej filmowej adaptacji pokazało, że na tej wojnie najwięcej zyskała Rosja, która wchłonęła oba narody…

Jakże mocno z dramatem tej wojny domowej kontrastuje radosny w tonie utwór Jacka Kowalskiego, choć i w nim nuta smętna, która ukazuje słabość Rzeczpospolitej w jej szlachcie. I ta właśnie zwycięska bitwa pod Beresteczkiem zakończyła się 10 lipca.

Ale żeby wygrać tę wojnę potrzebna nam była nie lutnia Apolla, która zagrzewała do walki, ale lutnia pojednania, o które czytałem w jakimś opowiadaniu (wydaje mi się, że innego piewcy sarmackiej Polski, u Jacka Komudy… Ale jaki to był tytuł?)

Jacek Kowalski – Berestecką potrzebą Apollo śpiewa

Unia lubelska 1569 (Union of Lublin)

Posted in the mask & mirror on 1 lipca, 2019 by nayenezgani

1 lipca 1569 roku w Lublinie zdecydowano, Iż już Królestwo Polskie i wielkie Księstwo litewskie jest jedno nierozdzielne i nieróżne ciało, a także nieróżna, ale jedna a spólna Rzeczpospolita, która się z dwu państw i narodów w jeden lud zniosła i spoiła. Tak to za Zygmunta Augusta, ostatniego z Jagiellonów, zakończył się proces, który rozpoczął unią w Krewie, założyciel dynastii Władysław Jagiełło. (Dokument unii lubelskiej tutaj)

W 1385 roku rozpoczął się ten proces i myślę, że wcale nie musiał się tak zakończyć, co pokazuje unia kalmarska. Nawet sam proces doprowadzenia do unii, którego efektem było włączenie do Korony Podlasia, Wołynia i Ukrainy, wskazują, że nie był to proces łatwy i całkowicie zgodny… A jednak ten jedyny w swoim rodzaju eksperyment się udało i trwał długo – aż do upadku I Rzeczypospolitej.

Ta rocznica skłoniła mnie do poszukiwań… Nie będę tu pisał wszystkiego, wspomnę tylko dwóch rzeczach. W kontekście artykułu „Co drażni Litwinów w postrzeganiu wspólnej historii„, że faktycznie, kiedy w szkole za moich czasów mówiło się o wieku XVI i XVII, o sukcesach militarnych, tolerancji religijnej itd., to mówiło się o Polsce, a nie o Rzeczpospolitej Obojga Narodów. Pewnie ta nazwa padała, podobnie jak w dzisiejszych podręcznikach, ale mówiło się o naszym Żółkiewskim (co zrozumiałe) i naszym Chodkiewiczu, o naszym zwycięstwie pod Kircholmem itd. Spolonizowaliśmy wspólną historię (a właściwie myślenie o niej), tak jak wcześniej spolonizowała się szlachta litewska.

A jednak wciąż okazuje się, że było to coś niezwykłego, ważnego i w gruncie rzeczy trwałego, mimo, że magnaci  litewscy byli przeciw, że znajdowali się tacy, co chcieli ją zakończyć. I czasem trzeba przeczytać zdanie szkockiego historyka Roberta Frosta (Unia lubelska była wyjątkowa na skalę europejską), aby to sobie o tym przypomnieć.

 

Lubelska Federacja Bardów – Unia Lubelska (ładny refren, choć fragment o tym, że „w gospodarce zastój” i „sejmy zerwane” są anachronizmem, który nie ma nic wspólnego z czasami unii lubelskiej).

Wojciech Rohatyn Popkiewicz – Unia 1569 (pięknie opisuje nie samą unię, co obraz – wizję – Jana Matejki oraz losy tego ważnego dzieła).