Wszystko to wygląda surrealistycznie. Planuję kolejny dzień w pracy, wyszukuję w necie prezenty, a kilkaset kilometrów na wschód ode mojego miasta toczy się wojna. Ludzie giną, być może krewni tych, których spotykam w pracy lub w sklepie…
Pamiętam jeszcze z własnego życia (również z mediów) wojnę w rozpadającej się Jugosławii. To też była Europa, ale jakby odległa. Teraz dzieje się to za „naszym płotem”…
Usłyszałem od żony, że amerykańskie śmigłowce wylądowały w Krzesinach… to już „rzut beretem” ode mnie. I choć wciąż brzmi to nierealnie, to jeszcze nigdy w moim życiu nie było bardziej namacalne – rzeczywiste.
I nagle te wszystkie filmy wojenne (i antywojenne), które wywoływały wzruszenie, czasem solidarność, czasem bunt, wściekłość i żal, i jeszcze absurdalny śmiech, teraz przerażają grozą.
Wygląda na to, że doczekaliśmy się tego, czego nikt się w Europie już nie spodziewał. Przywódca Rosji okazał się kolejnym szaleńcem, który podobnie jak pewien Austriak rządzący w Niemczech, po długim zwodzeniu świata, wypuścił psy wojny… Podobno uczymy się na błędach, a jednak świat znów dał się zwieść… obyśmy nie musiał zapłacić takiej ceny jak w XX wieku.
Czas Apokalipsy wyświetlano w polskich kinach, kiedy zaczął się stan wojenny. Złowrogi znak czasu… Przy całym kunszcie reżyserskim i niepowtarzalności tej sceny, jakże wyraźnie ukazuje absurd wojny. Ile złego może uczynić człowiek, aby posurfować?
Stąd właśnie taki, a nie inny utwór i obraz. Choć po prawdziwe, kiedy patrzę na ten świat od ostatnich kilku lat, to powinienem powtarzać dzień w dzień tę kościelną suplikację
Od powietrza, głodu, ognia i wojny
Wybaw nas, Panie!
Ride of the Valkyries – Apocalypse Now (1979)